W praktyce okazało się, że brakuje nie tylko rezerw kadrowych, przy względnie dobrych rezerwach ciężkiego sprzętu i rozwiniętym sektorze przemysłowo-wojskowym, ale przede wszystkim wyposażenia podstawowego i osobistego dla żołnierzy. Niekiedy okazuje się, że bojownicy pospolitego ruszenia Donbasu są lepiej wyposażeni w nowocześniejszą broń lekką oraz środki ochrony osobistej. W tej sytuacji nie należy dziwić się, że obywatele ukraińscy oraz żołnierze obrony terytorialnej boją się wysłania na front w charakterze „mięsa armatniego”. Taki „bunt” miał miejsce chociażby w przypadku batalionu Podkarpacie. Aby jednak temu zaradzić prezydent Petro Poroszenko zwrócił się do strony amerykańskiej o odpowiednie dostawy sprzętu ochronnego.
Na pomoc pospieszył także ordynariat polowy cerkwi grecko-katolickiej, który zaapelował o publiczną zbiórkę pieniędzy na mundury, hełmy bojowe i kamizelki kuloodporne. Natomiast Samoobrona Majdanu we Lwowie organizuje „marsz mrówek” przez granicę polską, aby stosowny sprzęt zdobyć. Przykładowo 9 czerwca na przejściu granicznym w Medyce zjawiło się kilkanaście pojazdów z rejestracją ukraińską, w których było obecnych około 120 „wolontariuszy”. Ich jedynym zadaniem było odebranie – po polskiej stronie – pojedynczych sztuk umundurowania, hełmu i kamizelki w celu zapewnienia sobie „osobistej ochrony” zakupionych uprzednio hurtem przez amatorów „gier surwiwalowych”.
Ponieważ jednak prawo polskie nie pozwala na wywóz większych ilości „sprzętu specjalistycznego” – bez stosownej zgody ministra gospodarki – Ukraińcy uruchomili system „mrówek” – raczej kojarzący się do tej pory z „przemytem” na „użytek własny” dopuszczalnych ilości papierosów i alkoholu. Z tego też powodu sklepy z akcesoriami militarnymi, znajdujące się na „ścianie wschodniej” (Przemyśl, Rzeszów, Lublin, Zamość, Białystok) odnotowują zwiększoną ilość klientów i zamówień „hurtowych”. Trzeba przyznać, iż i w tym przypadku pomysłowość i przedsiębiorczość ludzka nie zna granic. Podobne akcje prowadzone są także na pograniczu węgierskim i słowackim. Ponadto rodziny żołnierzy walczących na froncie same zaopatrują swych krewnych w stosowny sprzęt ochronny.
Ostatecznie też trzeba zauważyć, iż następstwem akcji „mrówek” są nie tylko nowe zamówienia w krajowych firmach szyjących umundurowanie i produkujących sprzęt ochronny dla służb mundurowych, ale i oskarżenia strony rosyjskiej i bojowników donbaskich, iż po stronie wojsk rządowych i w szeregach Gwardii Narodowej walczą ludzie w „polskich mundurach” – które można z powodzeniem kupić w odpowiednich sklepach.
Oprac. Mark Kellen
Fot. tchecossais.blogspot.com